wtorek, 2 lutego 2010

One nie bywają trudne, one są diablo trudne.

"Fuor de la gueta, ne l'aura che trema. E vegno in parte ove non che luca."

 

  Nic nie zapowiadało takiego biegu wydarzeń... Kolejny wspaniały dzień mijał w uniesieniach, nie koniecznie tych konwencjonalnych i szeroko dostępnych jak i popularnych. Nie znam jednak osoby, która zaprzeczyłaby ich wartości, a nader wszystko siły z jaką przeszywają umysł i ciało, a nie zapominają równocześnie o duszy. Jak to jednak bywa ze sprawami igrającymi z duchem lubią sobie zbyt mocno pogrywać... Efektem często jest rana głębsza niźli niejedno ostrze zadać potrafi. Jak już wspomniałem Dominik spędzał wspaniałe dni i noce, bo o nich zapomnieć się nie godzi wraz z Kukurydzianą Panną. Świat płynął w błogim spokoju, niczym trans, w którym przypominamy sobie najwspanialsze chwile z życia, jak hipnotyzująca woda szemrająca pośród drzew na górskich stokach. Tym bardziej decyzje, które zapadły okazały się piorunującymi, a nie jak można było się spodziewać patrząc w głąb falujących na spokojnym wietrze oczu kochanki ledwo odczuwalną zmianą pogody. W tej właśnie chwili do Cyca dotarło czym tak naprawdę był przelotny romans i związek... Jednak ten silnie wierzył, że nie było to płonące pomimo zimy tango. Co ciekawe, wierzył również, że Kukurydziana Panna nie zapomni i nieraz pośród ciemnych stepów swej fantazji wspomni wiecznego tułacza.

  -Ad te omnis caro ueniet- powiedziała jeszcze kiedy nakrywał ramiona swoim długim, czarnym płaszczem pachnącym zarówno spokojem jak i uczuciem.

  -Miejmy nadzieję, że i Ty- odpowiedział odwracając głowę po raz wtóry by spojrzeć na skąpane w marzeniach, a może w chmurach, miejsce. Nie odwrócił się ponownie... Od tej pory nie zawrócił głowy, ani kroku. Postanowił zostawić przebyte rzeczy za sobą, przynajmniej do czasu powrotu na myśl wiodącą. Do czasu opanowania swojego życia, swoich żądz i marzeń. Pamiętał, bowiem dalej o pewnej nimfie czekającej w głębokim lesie, pośród magicznie zielonych i fantastycznie nęcących zarośli. Miał w umyśle swoje wyznanie i swoją wolę dopełnienia przysięgi oraz pragnienie...

  Gąszcz przywitał go tak jak ostatnio tajemnicą i pytaniem. Ponownie odpowiedź zabrzmiała tak. Nie było przecież innej drogi mogącej cofnąć czas, wyprowadzić sprawy na prostą, ratować świat. Przestąpił granicę cienia, zapadł w piekło oraz światy pokrewne. Ponownie jego zmysłu zakłóciły mrok oraz cierpienie wraz z przeznaczeniem ginącym w oddali. Czułe ucho wychwyciło jednak zew, wołanie i prośbę. Maszerował dalej, nie zważając na trud i przeciwności losu, zwały śniegu oraz lód nie zatrzymały wracającego do siebie karczmarza spod "Wspaniałego Cyca". Pytaniem jednak było, czy istniało coś do czego należy wracać.

  Odpowiedź przyszła nadzwyczaj szybko. Z czyich ust? Zapewne już się domyślacie...



*"Fuor de la gueta..." -  Z cichego świata w światy wiecznie drżące. W nową dziedzinę, nieśmiertelnie ciemną. Dante "Boska Komedia" Pieśń IV

"Ad te omnis caro ueniet" - Do Ciebie przyjdą wszyscy ludzie.

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz