czwartek, 8 kwietnia 2010

"Radość się z troską plecie"



I tym drażniącym podniebienie oraz inne części ciała równie podatne na doznania akcentem zakończyłbym wpis jednak nie byłbym sobą tak więc dodam ziarenko prawdy do tej półpłynnej masy.

   "Ta z mej osoby nie spuszczała wzroku
I tak męczyła w moim wstępowaniu,
Że kilka razy chciałem wracać kroku."

  Minął czas wszelkiej zabawy, wolności, nawet tej pozornej oraz tego uczucia pozwalającego cieszyć się całym sobą. Mimo, że Dominik nie czerpał nawet połowy z tych dobrodziejstw to nie zostały one z nim na dłużej. Uświadomił się w tym kiedy przyszło mu stanąć twarzą w twarz z odwieczną potęgą. Siła ta była niewiarygodna i bezlitosna.
  Bezlitośnie ostro przeszywały go kolejne kroki stawiane pośród własnego ogrodzenia. Kilkorgu pomocników krzątało się w karczmie bez zbędnych protestów, ociągań i narzekań zabrali się do pracy i obsługi goszczących w tym zaścianku. Wiosna biła pełną gębą, nie odstępowała Dominika na krok znacząc swoje piętno jeszcze obficiej niż najmroczniejsza noc zimowa czy martwica umysłowa za jesieni. Wschodzące pąki i liście na okolicznych roślinach malowały jaskrawo zielone plamki na zmęczonych gałęziach. Nie trzeba było dużo czekać aby pokryły je bez opamiętania, próżno się dziwić, wystarczająco długo czekały. Smagały więc swoją wesołością, entuzjazmem i zerwaniem z przestarzałego łańcucha twarz spacerującego karczmarza. Promienie oświetlały jego twarz, niczym nie zmartwioną i nie trawioną smutkiem. Lekko i powabnie zamknięte oczy symbolizowały pojednanie się ze światem. Byłby biedaczek tam marzył nadal i bratał się z naturą, która bądź co bądź płatała mu nie zawsze wesołe figle, gdyby nie niepokój i skryte głęboko wyczekiwanie.
  Pękło z trzaskiem i hukiem. Niczym skała uderzająca nie w taflę wody (a może i to skała z wodą była, bo w jednej chwili Dominik zalany był potem niepewności) horyzont ożył i uformował się na kształt fantastycznych wrót do innego świata. 
  Powiedziałbyś, że uśmiechnął się ten obrazek, ta wizja senna do Dominika. Ten oszołomiony i napawający się magią romantyk odpowiedział uśmiechem równie szczerym co uspokojonym.
-Tęskniłem- powiedział, a wrota zamknęły się powoli. Czy kiedyś się jeszcze z nich wyrwie - nie jest dobrym pytaniem. "Czy chce się z nich wyrwać?" zapytałbym zapewne.


*Dante, tym razem Piekło. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz