piątek, 2 kwietnia 2010

Myosotis



  Niemal środek dnia, a niebiosa zakryte były gęstą i nieprzeniknioną warstwą chmur. Masy te wciąż i wciąż napływały nie pozwalając radosnemu promieniowi opiewać twarzy Tułacza pośród kamieni wybrzeża. Szare skały i piaski wyścielały niczym nocny welon granice rzeki... Rzeki zwanej pośród okolicznych ludzi "zła" jednak... tutejszych nie było już od dawna. Ciche szmery wody, obmywane skały wystające nad powierzchnię, nachylone korony niskich drzew, których liście niemal stykały się z wolna płynącą masą. Zielone wzory pośród kamieni, gdzieniegdzie śmiały skok ryby czy innego żyjątka... Harmonijny obraz rzeczywistości, pełnej rytmu i finezji.
  Uśmiech gościł wciąż na twarzy Dominika, nawet chłodny powiew wiatru, zachmurzone sklepienie oraz martwe ślepia wszelkiego ptactwa nie mąciły spokoju i ostatniej świecy, która tliła się ponad jego ciałem i... umysłem. Stąpał powoli, mając wyważony każdy krok, nie znał drogi ni miejsca, szedł jakby we śnie, we śnie szedł, bo... tak naprawdę był we śnie lub raczej: wspomnieniu.
  Słońce znów walczyło z puchem szorstkim, nieprzyjemnym i rozbuchanym.Bogowie mórz, wiatru i sił demonicznych toczyli bój na nieboskłonie, deszcz i pęd wichru opadały na ziemię walając się niczym bękarty po zakamarkach zniszczenia. Pośród tych właśnie wiosennych rejz niebios trójka siedziała w zaciszu, mając nad sobą konstrukcję potężną i trwałą po wieki... jakże inaczej określić most.
  Zroszone ostatnimi kroplami podniebienia zawirowały wraz z duszami. Polecieli przed siebie niczym gońcy samego ducha, wzbili się przed tłumem zdziwionych, pokiereszowali niedowiarków i stanęli dęba przed zwalonym pniem. Usiedli, a deszcz rozrywał wszelkie bariery pochłaniając żyjące istoty. Dlaczego przetrwali? Oni nie żyli, a jedynie egzystowali imaginując rzeczywistość i władając nią... Królami czasów byli.
  Królem pozostał nadal spacerując samotnie bez swoich współtowarzyszy niedoli władania. Pamiętał i mimo mgły nadrzecznej wciąż tętniły w nim wyrazy i uśmiechy. Było wspaniale. Chciał aby było tak wiecznie i otrzymał nawet znak.
  Rosły wyraźnie, nie krępowane skałą czy wodą. Żywioły służyły niczym jakby to nie były kwiaty, a Magna Mater.
-Myosotis, Myosotis Victoria... I Ty również.- powiedział patrząc na niezapominajki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz