poniedziałek, 29 marca 2010

Live forever?!

Na początku zaznaczę, że wracamy do życia! Może nawet znów życie zacznie układać się w logiczny sposób, a efekty będą widoczne i tutaj. Jednak gwoli rozliczenia...

...jako dopełnienie życzeń dla pewnego pana, który jest ciekaw co przyniesie życie oraz dla Tułacza, niech ma.

  Przez łzy smutku, radości, żalu, zgryzoty, niepewności i strachu udało się rozerwać pieczęć. Zabawne, dało się wychwycić z tego pęknięcia odgłosy przywodzące na myśl "strach przed ciemnością"... Nie była to obawa, był to erotyczny strach i wzruszenie podniosłą chwilą. Dłonie i ramiona zacisnęły się na kopercie kiedy Dominik rozczytał pierwsze słowa. Zaciśnięte były również dłonie i ramiona nadawcy, a przynajmniej wierzył w to zgłębiając treść.
  Powiał lekki wiatr.
  Płomień ledwo był widoczny ponad wypalającą się świecą. Woń wosku, spalenizny i duchota bezbłędnie wskazywała na zwieńczenie czasu tego odlewu. Knot już niemal opadł pozwalając dogorywać potędze uczucia. Niewielki podmuch mógł zgasić tą marność, ukończyć rozdział, bowiem niechybnie nowe świece już czekały na zapleczu. Nie trzasnęła jednak drzwiami, dębina nie huknęła ponad lasem, stary i czarny ptak nie poniósł wieści między ośnieżonymi wciąż górami skąpanymi we wschodzącym słońcu. Nagie skały nie poznały tego blasku z takim bólem jaki gościł w sercu, a ich władca nie zmącił nagłym ruchem strumienia o lodowatej wodzie. Nikt nie dowiedział się o tym, że żywot się kończył. Dlaczego? Tego nie wiem, jednak Dominik wierzył, że drzwi nie zostały delikatnie zamknięte, a jedynie dosunięte do futryny. Dlaczego? Świeca była nadzieją, a on tylko człowiekiem.


*Wybacz(cie?) wolne tłumaczenie
*Tak, aluzje są związane z poprzednimi tekstami, wystarczy tylko trochę powertować, a co?!
*Ach, oczywiście podziękowanie królowi strzelców za Bogusia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz