Poranek ten rozdarł gwizd. Wybity z pięknych myśli Dominik podszedł do okna z jedną myślą i jednym zamiarem, nawet symfonia klątw była już gotowa. Na jego szczęście powstrzymał się w porę widząc znajomą twarz gońca. Wąsacz uśmiechnął się spod swojej chluby i zakręcił nią zawadiacko po czym ruszył z kopyta. Karczmarz zbiegł szybko po schodach...
Tak jak się spodziewał, listy były liczne, a ich treść wyczekiwana. Przebrnął więc przez ich natłok szukając tylko jednego i jedynego. Dotarł, zrywając zieloną pieczęć, napełniając się zapachem tak magicznym i fantastycznym, że nawet autor wstrzymał dech w piersiach. Kilka wspaniałych, acz nie koniecznie poprawnych obrazów powiązanych z najwyższym uczuciem, a na pewno uniesieniem przemknęło kiedy czytał pierwsze słowa. Fantazja nie ulatywała gdzieś daleko, a serce płonęło... Nie, nie okażę całego listu, jest on zbyt intymny. Ostatnie jednak słowa jego brzmiały mniej więcej tak, a opatrzone były najwspanialszym pocałunkiem jaki kiedykolwiek znany był na świecie...
"szczęścia, szczęścia, szczęścia - przede wszystkim. poza tym, hm, zero problemów, samych powodów do radości"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz