niedziela, 14 marca 2010

Blady świt

  Minęła noc rozważań. Odleciał czas głębokich myśli, ciemnych refleksji i niegodziwych wspomnień. Zniknął w otchłani niebieski powiew wiatru, a chłodne, rześkie powietrze zmieniło całkowicie swoją barwę. Dominik podniósł się z podłogi, na którą nie wiedząc kiedy upadł... Zapewne we śnie. Przed oczami zamajaczył mu błyszczący świat poranka, od dawna nie widział nic piękniejszego. Przemijająca zima wciąż odciskała swoje piętno na okolicy jednak to nie resztki śniegu, wilgoć i chłód przyciągały teraz uwagę. Zamglone góry na horyzoncie spokojnie falowały pośród koron drzew z rzadka przecinane niskim lotem ptactwa i silniejszym podmuchem. Słońce przebiło się w końcu ponad wszelkie szczyty i swoim majestatem zalało mrok zwyciężając już w pierwszym rzucie. Poranek ten...
  Poranek ten rozdarł gwizd. Wybity z pięknych myśli Dominik podszedł do okna z jedną myślą i jednym zamiarem, nawet symfonia klątw była już gotowa. Na jego szczęście powstrzymał się w porę widząc znajomą twarz gońca. Wąsacz uśmiechnął się spod swojej chluby i zakręcił nią zawadiacko po czym ruszył z kopyta. Karczmarz zbiegł szybko po schodach...
  Tak jak się spodziewał, listy były liczne, a ich treść wyczekiwana. Przebrnął więc przez ich natłok szukając tylko jednego i jedynego. Dotarł, zrywając zieloną pieczęć, napełniając się zapachem tak magicznym i fantastycznym, że nawet autor wstrzymał dech w piersiach. Kilka wspaniałych, acz nie koniecznie poprawnych obrazów powiązanych z najwyższym uczuciem, a na pewno uniesieniem przemknęło kiedy czytał pierwsze słowa. Fantazja nie ulatywała gdzieś daleko, a serce płonęło... Nie, nie okażę całego listu, jest on zbyt intymny. Ostatnie jednak słowa jego brzmiały mniej więcej tak, a opatrzone były najwspanialszym pocałunkiem jaki kiedykolwiek znany był na świecie...
"szczęścia, szczęścia, szczęścia - przede wszystkim. poza tym, hm, zero problemów, samych powodów do radości

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz