sobota, 15 maja 2010

"Zapiski Demona"

Jak zapewne się szybko przekonacie tekst jest wyrwany z pewnej spójności i powiązań fabularnych z "Karczmą..." lecz przez dziwny sentyment zdecydowałem się umieścić.



 Linia brzegowa załamywała się z roku na rok. Stojący w oddali kościółek barokowy opiewał swoim majestatem okolicę zieloną od lasów i łąk. Nic dziwnego, mieścił się na najbardziej wyniesionym pagórku i nawet najstarsi mieszkańcy pamiętali o świetności, wyższości nad innymi... lecz innych już nie było.
  Kiedyś, w czasie pięknym, roku 1685, słońce świeciło niemal w zenicie. Bezchmurne niebo oraz przestworza przecinały szybkim lotem mewy pokrzykujące i jaskółki zwinne, witalne. Okolica zamieszkana bardzo licznymi familiami i pełna od zaścianków rozlewała wesołe twarze między gąszczami, traktami i pagórkami. Liczne kapliczki, kościoły oraz świątynie dawnych ludów i wyznań bez trudu można było odszukać, a kultystów nagrodzić spojrzeniem życzliwym za wytrwałość.
  Nadciągnęły jednak czasy niepewności, decyzji i zawodów. Odwieczny, teraz czekający na fale morskie zabytek kultury nie został przeniesiony ze swoim wiernym ludem w głąb kontynentu, za postępem, wolą ogółu i "wiedzących". Nawet namawiał do pozostania, zignorowany chciał dołączyć się do pochodu czy przejazdu rydwanu historii. Zrezygnowali z niego, a on zrezygnował z przejazdu. Czy ustąpił swoją działkę i działkę w nowym świecie? Tego nie wiedział ani On, ani ostatni kapłan, który hołduje w tym kościele.
  Po wiekach nadszedł lód i zniszczył kościół rozsypując jego kamienie, mury, bruki i drzazgi po świecie.
  Po wiekach kolejnych został wokół jedynie piasek i ogień z nieba płonącego słońcem. Po ruinach świątyni i kościach kapłana szumiał tylko pył lecz o tym nie wiedział nikt.
  Po godzinie wydającej się wiekami całymi przyszedł koniec. I nie podziwiał go nikt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz