sobota, 29 maja 2010

Szczęście jako sens życia, czy sens życia jako szczęście?



"Mówić, że ją znałem, byłoby przesadą. (...) Znałem takich, którzy twierdzili, że od razu, od pierwszego spotkania czuli powiew śmierci, kroczącej za tą dziewczyną. (...) wiedziałem wszak, że zwyczajną nie była - dlatego usilnie starałem się wypatrzeć, odkryć, poczuć..."  
Jaskier  
"Pół wieku poezji"

...autor, cytat i okoliczności nie są bynajmniej przypadkowe. Podobnie jak i dzieło cytowane.

  -Ponad gór omglony szczyt- śpiewali we Włościach i na szlaku długiej wędrówki. Celem jej było niewyobrażalne bogactwo i sława. Po drodze nie zważali na suche i ostre gałęzie raniące twarze, białą maź sprowadzającą śmierć na swoje ofiary oraz zagadki poprzecinane rozmowami, odorem nieświeżej ryby oraz blaskiem księżyca, który lustrował jedyną wysepkę głębokiej jaskini. Wydarzenia te przyniosły koronę, a powiem nawet, że koron wiele. Mi jednak najbardziej podobała się ta, którą blask słoneczny rozświetlił nawet w obliczu sypiącego się nań gruzu.
  Tajemnicza mgła piwnicy "Wspaniałego Cyca", a po prawdzie jej cisza została przerwana przez odgłosy kroków, wpierw po kamiennych schodach, przechodzące w brukową posadzkę, a na drewnianym podeście kończąc. Dało się po chwili usłyszeć ciche sapnięcie czy westchnienie... Pomieszczenie napełniło się silniejszym aromatem starego i wysłużonego drewna. Stojak, dębowy i ciemny, poruszył się nieznacznie i obwieścił, że jego męczarnie oraz katorgi się zakończyły. Beczka z winem powędrowała z niosącym ją pomocnikiem tą samą drogą co on na górę, do bawiących się wszędzie ludzi.
  Karczmarz znikał często w tłumie ucztujących, obwieszczał co jakiś czas, że wciąż żyje serwując nowe to dania i trunki. Przerywał też często monotoniczne okrzyki, nawoływania oraz toasty swoimi pozdrowieniami. Kiedy wracał jednak z tej bezładnej masy ucztujących, siadał na starym krześle o chwiejącej się wiecznie nodze w niewielkim pomieszczeniu tuż za ladą i przechylał z wolna kufel wlewając w siebie złoto składał całkowicie inny toast, modlitwę.
  Walery i Bolek, pierwsi piloci drugiej eskadry zaopatrzenia "Neuron" pędzili co sił z meldunkiem. Mijali Księżyc, zawadzili później o Syriusza, bo, jak tłumaczyli, zniosło ich trochę z kursu, ale to przez niedokładność wywiadu. Mknęli szybkim lotem, przecięli atmosferę z zadziwiającą prędkością, a później już przyszedł raj dla gońców myśli umysłu jak oni. Drzewa ominęli niczym rzadkie brzozy zagajnika nad traktem, a nie największą puszczę tego świata. Zieleń, nocne krzyki mieszkańców odwiecznego i nieprzebytego lasu tylko śmignęła im przed oczami, podobnie jak sowa i leśne licho pałaszujące właśnie skradzione jabłka. Bardzo świeże i soczyste jeśli mam być szczery (autor odkłada ogryzek). Teraz przyszedł wodospad miedzy skałami, a ponad głową szczyt, lodowata woda przecięta w "ćwierć mgnienia" nawet nie zauważyła rozpalonych głów posłańców. I dalej! Przez płot, pierwsze pasmo ominięte, trakt szumi liśćmi i pozostałościami po wiosennych porządkach, jeszcze kurz nie opadł dostatecznie po przejeździe karety zdobionej błękitem i złotem, a ci dwaj już przeskoczyli ponad zamkiem, śmiejąc się ze strażnika, którego przyszły zabójca króla właśnie ogłuszył znalezionym w okolicy kijem. Koło młyńskie, na rzece, która już nie jest rzeką, a jedynie ściekiem przyspieszyło wyczuwając tych dwóch szaleńców, było przyzwyczajone, że o tej porze właśnie będą przelatywać i zaburzą cykl pracy. Nie zawiedli i tym razem.
  -Wariat...- opisał Walerego Bolek kiedy wpadli na cel dość niespodziewanie, wykonując tym samym misję. Pęd ich sprawił, że kiedy Cyc zamierzał się do powrotu na salę jego myśli powróciły z krótkiej wędrówki po światach dalekich i bliskich. Miał nadzieję, że teraz, kiedy wyjdzie na salę biesiadną ujrzy eksplozję półrocznej magii i tańca. Nie dane mu było sprawdzić... Padł rażony swoim umysłem na ziemię, a Walery chichotał jak nieśmiała dziewczynka swojej pierwszej nocy. Pod szafą Dominik ujrzał zachowaną na specjalną okazję butelkę wina. Uśmiechnął się i nie wstawał. Postanowił czekać.

*Nic tutaj nie jest przypadkowe...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz