sobota, 26 grudnia 2009

Polowanie


Biesiadnicy zostali zbudzeni przez jednolicie odzianą grupę ludzi. Podnosząc swe napuchnięte twarze oraz odsłaniając na światło dzienne przekrwione powieki ujrzeliście obraz nędzy i rozpaczy. Odświętna uczta przebiegała z początku w bardzo tradycyjnych i kulturalnych konwencjach. Podano wiele potraw, których przepis znał jedynie Cyc i jego najbliższa rodzina... Dania owe zachwycały wszystkich przyjezdnych i z tego właśnie powodu oberża wypełniła się po brzegi. Jak już wspomniałem biesiadnicy niemal całkowicie rozbudzeni i wyczuleni na wszelkie odgłosy, szmery, szepty i jęki poczęli odtwarzać bieg wydarzeń. Z początku szło im całkiem opornie, bo lokalny samogon ostro pomieszał w umysłach jednak po wchłonięciu w siebie niczym pijawki podanych prędko garnców z pienistym napojem, który notabene również dawał się we znaki ostatniej nocy, spójna wizja rozpoczęła się tworzyć. Niestety powstało kilka luk... Z ważniejszych była ta, która miała wspomnieć o tym w jaki sposób doszło do rzezi w karczmie. Mało kto również dał radę przywołać do umysłu chwilę swojej kapitulacji przy stole. Nieliczni (a ci drzemali pod ławami) mieli więcej do powiedzenia, bowiem kiedy i oni wywiesili białą flagę reszta miejsc noclegowych była zajęta. Z tegoż samego powodu ich zeznania pełne były hyblis i sarkazmu. Te twórcze rozważania przerwał jednak Cyc, który pożegnał biesiadników i pozostawił pod opieką swych pomocnic, które dziwnym trafem również odnosiły się do gości z dozą niechęci i dystansu.
Karczmarz tymczasem wyruszył na łowy...

1 komentarz: